Wednesday, July 30, 2008

uncovered vietnam :D

Wietnamki :]




nie, to nie jest niebezpieczna słabośc do (zdjęć) małych chłopców... hahahaha!!



a po... wszysycy mają problem z normalnoscią :P






jakiś bardzo ważny budynek :D




szaaaaaleni ;)





Sunday, July 27, 2008

wietnam!

Warto zacząć od początku.

Lot do Ho Chi Minh miałam nieco stresujący. Ale warto zacząć od początku :] Dojechałam na lotnisko pod KL. Chciałam sie za-check-ować. Nic niezwykłego. Niezwykłe było to, że nie udało mi się, buuuuuuuuu, aaaaaaaaaa - zaraz lot, czego oni ode mnie chcą???:( Do Wietnamu Polacy - gdybyście się wybierali, to wiecie już:D - potrzebują wizę:] Wyrobioną wcześniej. Tzn wyrobić trzeba papier, dzięki któremu na lotnisku w Wietnamie dostanie sie wizę. Dostanie jak dostanie - 25 USD, kurcze, za tyle to duża rodzina żyje tam rok... no właśnie - WIĘC niech im będzie:)

Ja w każdym razie od agencji dostałam tylko bilet lotniczy, papieru wizowego - tak nazwijmy ten obrzydliwy ważny papier:P
A bez tego ani rusz. Lotnisko od miasta kawał drogi, lot zbliza sie, yeahhhhh, yupiiiiiii, lalala!!
Dzwonię do agencji. "A tak, no papier leży na biurku, dear don't worry". Sweet. Przefaxowali. Udało się.
Kolejna kwestia. Ho Chi Minh, lotnisko. Wypełnianie aplikacji o wizę. Papier wizowy sprawy nie załatwia. Po co tam jadę? Oczywiście zwiedzać.
W jakim hotelu się zatrzymam??
Kto jest osobą kontaktową??
Numer telefonu do niej?? - nie znam nawet kierunkowego do Wietnamu, więc wymyślam przypadkowy ciąg cyfr. Imię i nazwisko azjatyckie też jakoś wymyśliłam. Hotel... Nie wiedziałam, czy hotele sieciowe w Sajgonie są (pierwotna nazwa miasta). Bałam się wpisać Sheraton, Hyatt, napisałam HOTEL.
"Which hotel?"
"Well, with my friends we're still not sure. But a hotel somewhere close to the airport."
"OK"
Uff, kolejna wiza w paszporcie jest!

Potem było juz tylko fajnie. Sajgonki na kolacje, a co! Masaż, ale jaki!


miał byc foot massage, był cudowny full massage, z owocami:)

Właściwie to skłamałam, po locie nie było już tylko fajnie. W nocy oka nie zmrużyłam. Byłam w pokoju ze stylistką od ciuchów. Najpierw do 1.00 w nocy prasowała ubrania (a ja się bałam, że gdy wrócę z masażu po 23.00 to ją obudzę...). Potem chrapała gorzej niż lew.
Pracę zaczęliśmy o 6.00 rano. Rano i upalnie, ale zabawnie. Sajgon to miasto, przez które przepływa tyle stalowych rzek ile jest ulic. Mam na myśli ciągi motorów, których kierowcy nie potrafią sie zatrzymać, jedynie trąbić. W tym są świetni!
A my mieliśmy nie raz zdjęcia na ulicy. Niebezpieczne, ale - ponieważ przeżyliśmy - mogę powiedzieć, że warto było:)

chwilowo nie jadą, strzelamy!

przyjechałam do Sajgonu na sesję, a w tle jest DOSŁOWNIE "notre Dame Ho Chi Minh" :]


zabawne pozy naszych modeli :D




a na lunch?? może elephant fish. brrrrrrrr:)

ale tak poza tym boskim storzeniem, to kuchnia wietnamska jest boska :P My Polacy, z resztą, to wiemy;)


a po sesji?? enjoy!

z make-up-istką!


sexy pose of our stylists!!


hawaian vietnamese boys :D

piękna Mira :*


a na następny dzień zwiedzanie, kupowanie... turistiko:) a tam tanio, że hej!

Trafiłyśmy na olbrzymi targ z: mięsem, rybami, kwiatami, owocami morza, owocami, warzywami, podróbami typu torebka Prada za 5 dolarów, tradycyjnymi wietnamskimi wyrobami, pamiątkami - wszystko w jednym!










A to zdjęcie zrobiła nam austriacka turystka, której chłopak jest Polakiem!! Poza tym słyszałam Polaków w Sajgonie, na tym targu!!!!! w KL ani razu jak dotąd:(



typowe...



kabelki??



3 dni, niedługo. Ale po powrocie do KL czułam się, jakby mnie tydzień nie było. Wietnam - inny świat!

Saturday, July 19, 2008

arabiko



szisza! a kto sziszy nie pali, zwłaszcza, gdy odwiedza kraj arabski... kiepsko ma!
to uwielbiamy z dziewczynkami modeleczkami :]






pani która wypieką ..chyba naan - czyli arabski chleb!

Nie tylko ja mam samochód w kwiaty??