Monday, September 29, 2008

onsen

At Ooedo-Onsen-Monogatari, the biggest attraction is two baths brimming with completely natural hot-spring water pumped from a thermal spring 1,400 meters underground. Another five baths, filled with water adjusted to optimum temperatures, are sure to bring physical and mental relaxation for enhanced health and energy. Come and enjoy this unique experience in the heart of Tokyo, by yourself or with family or friends.

CZYLI... :)
Onsen to japońskie spa, bardzo tradycyjne - należy dodać. Główną "atrakcją" jest łaźnia z wannami z gorącą wodą, której źródła są na górze Fuji, a która czerpana jest do onsenu z głębokich podziemi :) Oprócz basenów w środku, skorzystać można też z saun i cudownych 'jeziorek' oraz balii wodnych na świeżym powietrzu. W łaźniach przeważnie kobiety i mężczyźni relaksują się osobno. Na golasa - to obowiązek!


Poza łaźnią w onsenie znajduje się, na zewnątrz, 'foot bath' czyli rzeczka z gorącą wodą (około 40'C) wyłożona kocimi łbami, ostrymi kocimi łbami... Masaż dla stóp jak żaden inny! Wokół rzeczki liczne atrakcje - w drewnianych chatkach za dodatkową opłatą można skorzystać z masażu ciała, pograć w japońską grę, która nie wiem jak się nazywa, ale łatwa nie jest. Do drewnianego uchwytu przyczepiona na nitce jest drewniana kula, którą trzeba na tyle umiejętnie podrzucić, aby wylądowała na owym uchwycie i z niego nie spadła - skupienia wymaga!









W nidziele po kilku intensywnych dniach (...;p) wybrałam się do Onsenu na tokijskiej wyspie Odaibie... Już z daleka architektura tegoż onsenu sprawiła, że przeniosłam się do "prawdziwej" Japonii - urocze drewniane dachy, malunki góry Fuji, od wejścia taki niespotykany spokój. Przy wejściu wybrałam wzór Yukaty, który najbardziej mi odpowiadał - jak widzicie na zdjęciach, moja Yukata jest czerwona, z błękitną gejszą na plecach. Yukata to proste kimono, które składa się z dwóch części - "sukienki" i pasa, i które się nosi w onsenie cały czas, oprócz relaksu w łaźniach... Ogromną cześć onsenu stanowią słodkie, japońskie, tradycyjne kramy - z przysmakami, suwenirami;), jedzeniem, tylko radycyjnym japońskim-sushi, sobą (makaron gryczany), raamen (także tutejszy specjał, choć oryginalnie z Chin - grube 'spagetti' ;)), lodami z zielonej herbaty (mmmmmmm - tym razem nie mogłam się oprzeć i nie poprzestałam na zdjęciu;) - odnoszę się tu do fontanny z poprzedniej notatki:]), mlekiem sojowym, które tradycyjnie dobrze jest wypić po miłej, acz wyczerpującej przez tę gorącą wodę!, sesji w łaźniach...I po tymże 'centrum rozrywki' (nazwa ta nieodpowiednia, pasuje może jedynie dlatego, że rzeczywiście odbywają się tam też liczne występy folklorystyczne, w których publiczność jest jak najmilej widziana), jak i w otwartej części onsenu - raju dla stóp;p, spaceruje się w Yukacie. Można się poczuć jak gejsza, której ciężko chodzić przez długie i wąskie kimono ;) Z Yuktą nie jest aż tak źle (miałam kiedyś sesję zdjęciową, podczas której byłam prawdziwą gejszą - no, gejsze łatwo nie mają, w kimonie czułam się jak w jakims sterylnie zamkniętym opakowaniu...).

W weekend po południu w onsenie było bardzo dużo ludzi, ale to nie przeszkadzało. Japończycy szanują prywatność, są zdystansowani... nawet na golasa:) A miło popatrzeć (również "zdystansowanym" okiem), jak zupełnie inaczej niż " u nas", całe rodziny spędzają razem wolny czas.
Choć już rok temu byłam w Kioto we wspaniałym onsenie (ale Yukat nie był!), tym razem było to jeszcze przyjemniejsze doświadczenie, do powtórzenia! Gorące wanny, sauny, masaże i zielona herbata - czego chcieć więcej w stanie sporego niestety zmęczenia?
A onseny czynne są całą dobę - ciekawe jak jest nocą?...

Tuesday, September 23, 2008

przepraszam, to TOKIO

Tokio to miasto, w którym człowiek nie chce się kłaść spać. Winne Tokio! Jego neonowe szyldy i reklamy, jego ulic każdy róg, bo za rohiem cos się dzieje, jego miejsca intrygujące, ukochane, do których wraca się i wraca, zamiast kłaść się spać! I tylko zmęczenie chce juz do łóżka. Ale Ty nie chcesz. Zmeczenie chce. I taka gra się w Tobie toczy. Idziesz spać. Budzisz się, zmęczenie jeszcze prosi o sen, ale... Tokio tez się odzywa. To głośny festiwal na słynnym Azabu Jubanie - tradycyjnej 'shopping street', przy której mieszkam. Wstaję? Wstaję!

Odzywa się zmęczenia, ale nie tylko ono. Dynie też! Zapraszają - po torby z własnym wizerunkiem, kubki, kapcie, czekoladki we własnym kształcie;)
Halloween pełną parą, bo dlaczego świętowac jedną noc, można półtora miesiąca!:) To uwielbiam w Japończykach!




Za co kochamy tokio - za naleśniki :]




Za co kochamy Tokio - za Starbucks'a!
I z n i m tak rano do pracy iść! Jak w każdym filmie produkcji amerykańskiej :D Nawet Meryl Streep g o pije:) "is there any reason why my coffee isn't here?" No właśnie, skoro w Tokio Starbucks jest na każdym rogu, to co ile (centy)metrów można wpaśc do n i e g o po brązowy, gorący, pachnący, aromatyczny! napój (niewysanych albo po proatu go kochających) bogów?



Dobra, wiem, że nie uwierzycie... A może? niewazne! Nie lubię 'shoppingu'. Ale jest taki sklep przy słynnym Omote Sando, któremu nie można sie oprzeć. Sami spójrzcie;]



Te fontanne już chyba znacie, z moich poprzednich podóży do Tokio. Znowu ją spotkałam. Nie mogłam sie oprzeć... Zrobiłam zdjęcie :D






Prawie jak mazurskie jeziora;)
Ueno Park, in the middle of Tokyo!


Rowerkiem wodnym ścigamy kaczki :D

Głowy nie ma, ale muszka jest! :D


A takie w Tokio są szuwary niesamowite :)

Japończycy mają to do siebie, że ucinają... czóbki tego, co ma byc na zdjęciu najbardziej widoczne. Wtedy łabędź, teraz świątynia. Kompleks, małych wymiarow niskiego wzrostu;)

A propos wzrostu... małego wzrostu - niziutka dziewczynka i wysoka dziewczynka ;-)



W Tokio S I Ę D Z I E J E!

Shibuya - słynna dzielnica w centrum Tokio! Tu piesi, gdy mają zielone światło, przechodzą wzdłuż, w poprzek i na ukos.

Pachinko - czyli walimy w klawiaturę, a ludziki podskakują :S


Świątynie też kochamy?



Tak, kochamy, przepraszam, to TOKIO!

Saturday, September 20, 2008

Nikko i Kamakura

Nikko - 150 kilometrów od Tokio, cudne miasteczko, siedziba szogunatu w VIII wieku. A skoro siedziba szogunatu, to także wspaniałych świątyń, niektóre z nich mają po dwanaście wieków, ale nadal błyszczą. Zadziwiają. Nas, europejczyków, przyzwyczajonych do nieco innych obiektów sakralnych, zwłaszcza!

słynny japoński symbol - kot; ogladany z prawej strony-śpi, oglądany z lewej-chce użyć pazurów!





;) wcale nie sake;)











A TAK POWSTAJĄ SMOKI...





Kamakura - stolica szogunatu w XII wieku. Z 40 świątyń pozostało 17. Kamakura słynie ze świątyń ZEN - wielkich, kilku częściowych, o charakterystycznych układzie, koniecznie z mającym właściwości oczyszczające stawem.



kawaii garden czyli słodki ogródek, mało miejsca, a każdy chce mieć coś swojego zielonego :}


...ze szczytu jednej z części jednej z olbrzymich świątyń - Kenjo-ji. Odwiedzający to cudo muszą mieć dobrą kondycję:)



budda model na diecie nowojorskiej ;]





Dla mnie wycieczka do Kamakury była jednym wielkim deja vu - 2 lata temu, z Jagódką :)