Tuesday, January 12, 2010

parę uwag z dziś

MARKET(ING) SPOSOBÓW... czyli sprytne metody przeważnie przyjemne dla ucha, a z ciałem to różnie już jest!



Gdy wszystko jest.

Nie chcę dać do zrozumienia, że przeżyłam ciężkie lata komuny i teraz uważam, że ludziom się w głowie przewraca, i już nie wiedzą jakiego kształtu makaron polać jakim sosem (włoskim, chińskim, tajskim, każdym jaki jest wogóle), czym to posypać dla dekoracji, na czym podać, i z czym - z colą o smaku zielonej herabty, a może wiśniowym albo z winem, drinkiem... z parasolką oczywiście! Trzeba tylko wybrać kolor i kształt parasolki.
Nie, nie, to byłoby zwykłe kłamstwo, bo w PRL żyłam rok. Ja stwierdzam, że wszytsko jest i dodaję, że bardzo mi z tym dobrze. I jedynie smutek ogarnia jak myślę, co czynić muszą ci, którzy konkurują, aby ze wszytskiego klient wybrał właśnie ich produkt, restaurację, sklep.
Sposobów widzę ostatnio kilka, przezabawnych dodam.

Jak przebić się z kluskami? No i tu pada jedyna słuszna ostatnio opowiedź. Jaka? Napisać na etykiecie EKO. Ewentualnie BIO. Czy jest rzeczywiście EKO/BIO to nieważne. Jaki przeciętny zjadacz makaronu (choćby był to makaron BIO) wie, co to tak naprawdę znaczy BIO i jak odróżnić BIO od nieBIO czytając informacje na etykiecie. Ewentualnie student SGGW, conajmniej. Myślę, że magister raczej. Doktor?
Ważne, że jest modnie. Tak, jak poleca redaktorka Elle z rubryki KUCHNIA, a raczej EKOKUCHNIA. Styl bycia mówi "ma być EKO", styl myślenia też. Gratuluję lobby zajmującemu się kwestią produktów BIO.
A zatem taki pomysł. W sytuacji, kiedy mamy w Warszawie 200 restauracji sushi, otwierając kolejną, nazwij ją (nie Tomo, Yumi, Sake, Tamago) EKO SUSHI. Spytany, co w sushi, które serwujesz jest EKO, parsknij ale grzecznie śmiechem i powiedz, że te świeże ryby, ryż, wodorosty szczególnie przechowujesz, no... wszystko podczas przygotowania takiego sushi odbywa się w BIOwarunkach. I starczy, sukces gwaranctowany. Taki sprzedaję pomysł, może kiedyś pożałuję, ale pewnie nie ja pierwsza mówię o bio-surowych-rybach, a jak nadejdzie to kiedyś (i mądre wskazówki trzeba bedzie samemu zastosować), to już każda restauracja sushi będzie BIO, i trzeba będzie znów być o krok do przodu.
Ach! EKO sushi podajemy na... liściu bambusa. Chciałam powiedzięc, kawałku kartonu, ale bambus też brzmi EKO, a bardziej pasuje. W każdym razie żadne talerze!

Ale wkurza mnie jedno. Brak konsekwencji, bo jak widzę jakąś zgrillowaną panienkę ze sztucznymi paznokciami, odpalającą papierosa od papierosa, ale owszem kupującą EKOPOMIDORKI w sklepie "BIO żywność" to nie wiem, czy ona żyje zdrowo, czy na pokaz. To znaczy wiem. Tylko moda na solarium przeminęła, halo!

Piszę o sklepie, i właściwie tym samym jestem niemodna. Teraz nie kupujemy w sklepach, ale w przestrzeniach. EKO przestrzeniach, artystycznych przestrzeniach, to ma brzmieć lepiej. Bo nie brzmi? Zamiast supermarket z najtańszym kilogramem jabłek w kraju i kosmetykami Nivea, powiedzmy przemysłowa przestrzeń. Od razu innej jakości są te jabłka i kremy Nivea. To już nie metalowy hangar. Przestrzeń... Czyli szyk spraw codziennych.
A propos Nivea, polecam nowy tonik nawilżający do skóry normalej i mieszanej. W niebieskiej butelce. Nie jest BIO, a kupiłam go w supermarkecie. O mój Boże, nie jestem ekotrendy. Piszę, piszę i nic, zwykły tonik ze zwykłego Carrefoura :(


PS. A gdyby tak w walce o podniebienia miłośników energetyków Tiger okrzyknął się EKOTIGEREM, sprzedaż wzrosłaby natychmiast. A gdyby napisać dużymi literami "z ekotauryną"... Nie liczy się tauryna, liczy się, że jest EKO.

2 comments:

Yagoda said...

...hmmm z tego co pamiętam to ktoś nie tak dawno zachwycony był nie Niveą a zastosowaniem najwyższej jakości składników naturalnych
i wyselekcjonowanych roślin leczniczych w kosmetykach Dr.Hauschka, które nie zawierają żadnych syntetycznych konserwantów, barwników ani substancji zapachowych, a ich jakość została potwierdzona wydanym przez BDIH certyfikatem - "Kontrolowany kosmetyk naturalny":D No ale żeby nie było to jest prawdziwe BIO:D:D:D

Joasia Cz. said...

wiesz że krem rzecz święta, a swoja drogą nie wiedziałam, że to kremy EKO. nie za samo to je w każdym razie lubię. różany zapach tego największego kremu który kupiłyśmy w monachium powala <3
plus jesli to jest bio to jak piszesz prawidziwe, właśnie. Nie to co bio ogórki konserwowe w dziale bio żywność w makro cash and carry. przerost formy nad treścią boli a i paść ze śmiechu można z drugiej strony. rotfl :P