W Chinach śmierdzi - śmierdzą chińczyki*, śmierdzą ulice, "restauracje", sklepy, śmierdzi w busie, o "toaletach"-dziurach w ziemi nie wspominam, śmierdzi jedzenie (przejście obok McDonalda to prawdziwa rozkosz dla nosa;]) i w mojej kuchni. Gdzie nie śmierdzi? metrze, gdy nie ma tam chińczyków (tak sobie myślę) - czyli nigdy, u mnie w mieszkaniu (oprócz kuchni), w miejscach, gdzie jest napis: "fucken yellow people are not allowed to get in" - czyli nigdzie:(
CHIŃCZYKI ŚMIERDZĄ
Nareszcie znalazłam wroga nr 1 wśród nacji - chińczyki
Chińczyki są głupie (oni nie są mądrzy, czy sprytni - wyuczeni jakiegoś ruchu i to sprawia, że są "wielcy"...), a tego powodów jest wiele:
//są b. ograniczeni - nie każdy jest chińskim robotem, który pracuje 24/7 o wodzie z baniaka i misce ryżu. Nie ilość, ale jakość - głupie ludzie!!!!!!!!!
//jestem pewna, że analfabetyzm to nic - oni myślą, że na świcie są tylko żółci ludzie (wnioskuję z ich min, gdy widzą białego człowieka - pełen szok, przerażenie, zdumienie; jestem chodzącą atrakcją :])
//droga ich "myślenia" brnie przez wąziutki korytarzyk w mózgu wielkości małej węgierki, który prowadzi do znaku z napisem: "praca czyni wolnym", "bądź tytanem pracy" lub coś w tym stylu (w końcu komunizm tu, a i coś więcej chyba!!)
// U L Ż Y Ł O :D
Pamiętacie piosenkę Katie Melua "There are 9 Million Bicycles in Beijin"?? Chińczyków jest za dużo:
//przejścia dla pieszych są za wąskie - szersze pomogłyby uporać się z bałaganem, który sie tworzy, gdy chińczyki przechodzą na drugą stronę jak stado kopytnych;
//samochodów też za dużo - nie mieszczą się między jednymi światłami a drugimi - kolejny powód bałaganu na ulicach;
//przy czteroosobowym stole w ..."ryżodajni" (nazwijmy sprawę po imieniu) zawsze usiądzie 6 chińczyków;
//do zwykłej taksówki wejdzie 6 chińczyków zamiast 4!!
//w wagonie metra jest ich więcej niż się mieści - spokojnie! chińczyk poradzi - najwyżej sie zamknie w sobie (sztuka opanowana do perfekcji)
//podczas zdjęć mam ich 30 przed sobą (zamiast 4-5: fotograf, ktoś od światła, makeupista, stylista...) - każdy pilnuje swojego warkoczyka na mojej głowie, rękawy od bluzki są dwa a nie 1 przecież, podobna sytuacja ma się ze spodniami, butami, nie wspomnę o d z i e s i ę c i u paznokciach u rąk i dziesięciu u nóg.
Wyjątek potwierdza regułę - fajna załoga mojej agencji (tak w 80% przypadków!)
CO CIĘ NIE ZABIJE, TO CIĘ WZMOCNI!
HONGKONG ajj.
W Hongkongu jest super - czysto, europejsko, pachnie, są wieżowce jak z obrazka z Manhattanu, parki, mili ludzie, fajne sklepy;-) - takie oto przyziemne potrzeby się ma po pobycie w Chinach!
*Wiem, że poprawnie gramatycznie byłoby CHIŃCZYCY wielką literą, no a l e ...