Sunday, August 10, 2008

Gintang - kolorowoooo jest!

Miałam sama iść do Muzeum Narodowego w KL... Potem do Narodowego Meczetu (byłam już tam, ale mimo moich licznych nakryć ciała, powiedzieli, że nie jestem muzułmanką i mam czekać 2h na wizyty turystów... do tego czasu, drodzy państwo, zdechnę, ciepło mi:])...
Ale bywa taki dzień co jakiś czas, że pod koniec myśli się: "życie to pasmo przypadków".

A ja tylko spytałam o drogę do muzeum... W ten sposób poznałam Czecha, Rostysława i Malezyjkę. Dzięki temu odwiedziłam dziś kolorowe wesołe miasteczko na 2000 metrach :))
Oni poznali się przez internet, ja ich na ulicy i stworzyliśmy radosną drużynę :]


atrakcja turystyczna?? taaaaak! kolejka do kolejki

a gdzie narty?? gdzie śnieg??

in the jungle!

bogata Malezja (Lamborgini, CLS, piękne czerwone Ferrari!)


:)))))






Bo to raj dla dzieci, przecież!:P

nowi znajomi:))


trochę Londynu :)

piękne drzewo:)




Miało byc zimno, bo wysoko... Bałam sie, że wybrałam sie - znów! - "w góry" w nieodpowiednim stroju. Znowu - czyli tak, jak rok temu na Fuji. Ale tam było zimno, był śnieg. Tu było... 20*C Zimno? No może dla n i c h!


"życie to pasmo przypadków"

No comments: