Friday, July 10, 2009

R.I. ... Peace ?

Świętej pamięci Michaelowi Jacksonowi w ostatnich dniach - oczywiście! - towarzyszy ta piękna prośba wygłaszana przez miliony - Rest in Peace... Zresztą, czy pamięć taka święta to kwestia równie dyskusyjna jak - mniej chyba jednak dyskusyjna! - sprawa spokoju, w jakim ma pozostać król popu, dla niektórych jedyny król z prawdziwego zdarzenia (co tam Aleksander Macedoński, nasz Kazimierz Wielki, czy nawet Król Lew). Jednego dnia widzę na pierwszej stronie amerykańskiego tabloidu "Rest in Peace MJ", drugiego czytam sowicie okraszony odpowiednimi zdjęciami (ah, ten urok brukowców) artykuł o niechwalebnej przeszłości króla. Peace? R.I.P. to widocznie po prostu droga do uniknięcia pisania, wymawiania, dobierania tych trudnych słów; "zmarł", "zabił się", czy - bardzo odpowiednich w przypadku Jacksona - "Thriller is over"... Ale wiadomo, siła marketingu to sprawia, że słowa wypowiadane pod wpływem emocji, przeczą rzeczywistości, którą ich autor opisywał, niudolnie, ale trudno mieć żal do dziennikarza tabloidu za to, że pisze niewinne głupstewka. "Te słowa są pisane dla pieniędzy", parafrazując Ciechowskiego. No ale nie na tabloidach historia się kończy. Potęga i atrakcyjność tabloidu, tabloidyzacja mediów - prawie - wszytskich. Wywlekanie - zmarłemu, nie zmarłemu; ta drobna różnica nie robi znaczenia - jest jak ciepła bułeczka. Każdy się skusi. Zmarł król, dowiedzmy się o nim czegoś, przypomnijmy sobie, co zrobił dobrego, co złego, co spsocił - bo na pewno spsocił, bułeczka musi być CIEPŁA!! - aby ważyć 40 kilogramów (jakie te 40 kilogramów Jacksona jest pociągające, tajemnicze i w ogóle!) , aby spać z małymi chłopcami, aby tak drastycznie zmienić wygląd, aby wybudować słynny Neverland, aby poruszać się jak... Michael Jackson.

Napisać R.I.P. to nic, trzymać się tego... niewykonalne?

No comments: