Friday, July 16, 2010

Jeszcze nie z Azji, z Finlandii, gdzie mam międzylądowanie. A notatka w ogóle nie o Azji, nie o Helsinkach, tylko o Warszawie. Wiecie co by się stało gdyby mi wczoraj odcięli ciepłą wodę??
Nic.
Upał w Polsce (38*C pokazywał mój samochód, więc co czuło ciało?!?!, ehhh) jest warty odnotowania na tym źródle wspomnień, wpisów ważnych, historii mojego życia :-)

A poza upałem jest w Warszawie open air. Opener salon luksusowych samochodów. Opener bo na świeżym powietrzu i opener bo otwiera oczy na inny świat. W takim sensie, że przyzwyczajeni jesteśmy raczej do Skód, Opli i Fiatów:-] jeżdżących po polskich drogach. A nie do Astonów Martinów (tak rzadko się o nich mówi w polskim języku że nawet odmiana tej nazwy nie jest oczywista i zapewne się pomyliłam, ale to już pozostawiam mojej Mamie do weryfikacji...), Porsche, najbardziej luksusowych Mercedesów, Lexusów i BMW. I wszystkich innych. Jaguarów, Audi, Maserati, I TAK DALEJ.
Mówię o ulicy Żurawiej. Fajny salon. Ale następnym razem odwiedzę go na piechotę, bo w swoim WOZIE czuję się tam nieco nieswojo :P Ah, no i założę jakieś bardzo markowe szpile, jak będę tam szła. Albo chociaż ich podróby. Z Chin.
Dobra, lecę do Hong Kongu. Miss Czechowska kindly asked to the gate 37. uhh.. PAAAAAAAA

No comments: