Tuesday, June 19, 2007

dwie rzeczy conajmniej łączą Japonię i Malediwy



Jest tylko jedno takie miejsce, z pośród tych w których dotychczas byłam, że dwa tygodnie chodziłam bez butów. Zaraz po przypłynięciu na rajską wysepkę Embudu, buty należy schować bardzo głęboko do szafy i zapomnieć o nich na czas pobytu na wakacjach. Od teraz jedyne co założyłam na nogi to płetwy. Wynika to pewnie także z faktu, że nie wybrałam hotelu pięcio gwiazdkowego, gdzie złote szpilki na kolację to minimum. Ale to przerost formy nad treścią, przyznajcie. W dżungli - bo nawet zrobiona na najbardziej luksusowe spa wyspa pozostaje dziką wyspą, którą wielka fala zatopiłaby nie przerywając snu - nie wypada nosić ciuchów haute couture, aby wypocząć w 100% od codzienności i w 100% po malediwsku ;p

Może niektórzy myślą, że rajem jest dla mnie wielka impreza w wielkim mieście, jak Tokyu, Milano, Warszawa. Uwielbiam tańczyć i pić wino, przebywać wśród miłych ludzi, ale wolę to robić zdecydowanie na plaży. I, jak się tylko da, razem z rytmem słońca. Na Oceanie Indyjskim, na równiku, na wyspie 700m szerokości na kilometr długości, tak się oto żyje w lipcu: od 6tej rano do 8mej wieczorem. Raczej nie dłużej. Jak natura pozwala. Jak dusza chce, a inaczej nie chce. Pamiętam, tylko raz wróciłam około 1szej w nocy do domku, gdzie już smacznie spała moja mama. To była impreza!! Inny był jej wymiar niż kojarzymy ze słowem impreza, bardzo kameralna sie okazała, chociażby. Na łódce nurków, którą to łódką wypływali na nurkowanie codziennie o 6tej rano i potem w ciągu dnia. Ale impreza (impreza, bo tańczyliśmy - trochę do dźwięku fal, trochę do dźwięku laptopa; piliśmy... sok z kokosa prosto i .. takie tam) też dosyć mocno zgodna z rytmem słońca, jako że zakończona - a przynajmniej przeniesiona z dachu łódki ...pod dach ;-] - gdy lunął deszcz, silny, tropikalny, odżywczy ;)

Znam ludzi, których zastanawia, co można właściwie robić na tak małej wyspie. Dla niektórych wydaje się, że jest to upalne więzienie na piachu, a zamiast krat jest rafa koralowa oblana wodą. No dla takiego więzienia, warto kraść, zabijać (owady;p), napadać na staruszki, porywać, przemycać, handlować narkotykami...
MISIE podoba nurkowanie "z rurką", prześlizgiwanie sie między kolorowymi rybkami, oglądanie wielkich żółwi, które są na wyciągnięcie ręki i słodko się uśmiechają (one mają, jak żyrafa, zawsze uśmiech - z takimi obcować!!). Czasami na swoje grzbiety będą cię chciały porwać delfiny, których - skaczących jak wariaty jakieś ;] - widok z łóżka już od rana rozbraja twoje wnętrzności ;-)). Bywa też tak, że można się porządnie przerazić! Nigdy nie zapomnę (właśnie dlatego warto polecieć na Malediwy-tam sie robi rzeczy, które pozostają w pamięci na zawsze!!) jak płynęłam sobie spokojnie, a tu nagle 4 rekiny zmierzają - równie spokojnie - dosłownie czołowo na mnie! Ostatecznie dwa z nich minęły mnie o jakieś 5cm od maski. Najsss, myślałam, że dostanę zawału serca. Albo... na Malediwach występują (nie rzadko!) olbrzymie płaszczki, których charakterystyczne długie ogony zakończone są kolcami, a ukłucie kolcem w nogę=jej amputacja. Najsss numer 2! Albo mureny, albo różne inne stwory :-/
Wszystko razem sprawiło jednak, że przeniosłam się do zupełnie innego świata - trochę jak w Mario Uderworld (pamiętacie Game Boy'e i te sprawy??... ;p).
Byłam w zimie w Tokio w akwarium i przypomniały mi się wtedy Malediwy. Wszystko było tak samo, tylko ta szyba!!
A dodajmy, że na równiku w południe słońce świeci pionowo, zatem kolorów tubylczych, obronnych, jakkolwiek je nazwać, nabiera się zdecydowanie szybko, a gdy poziom melaniny osiągnie już pewien stopień, kremy wyrzucamy - to kolejny stopień do oderwania się od bożego świata - pięknego alabastru, tych złotych szpilek i ubrań. Tu wchodzi w grę tylko: skóra koloru mlecznej czekolady, bose stopy i bikini. Cudo :]

Na Malediwach nie czułam sie jak żadna turystka, dla spragnionych autokarowych wrażeń turystów z Niemiec i Japończyków z aparatami oraz obrzydliwie bogatych Saudyjczyków pozostawały wycieczki po różnych wyspach. Z reszta, może ciekawe i przyznam szczerze, że gdybym tam się mogła znaleźć jeszcze raz, dołączyłabym do wesołej eskapady i popłynęła zobaczyć, jak - na zamieszkałych przez rdzennych Melediwczyków wyspach - pięcioletnie dzieci wyplatają bransoletki, dostępne w H&M w dziale z biżuterią.

Ja za to wybrałam się do Male. Chciałam zobaczyć, jak wygląda najmniejsza stolica na świecie. To jedyne miejsce, gdzie nie widziałam McDonalda. Jest za to nieziemski targ rybny. I tu ciekawa historyjka, dotycząca Japonii. Malediwy stają się coraz bogatsze, mogą inwestować w hotele itp. dzięki temu, że swoje ryby - 80% powierzchni Malediwów to woda - udostępniają np. Japończykom. Ich statki wpływają na teren Malediwów, łowią pyszne tuńczyki na sushi i płacą za to rządowi Malediwów. Deal ;] Tuńczyk, skoro już o tej rybie, w Europie bardzo drogi (świeży, nie z puszki;]), tam jest śmiesznie tani. Dla spragnionych biznesu gastronomicznego, to może być wskazówka ;p

Achhhh- czyli założyłam buty!! Ale doprawdy wyprawa na Male to był wyjątek, a czy materiałowe japonki to buty to tez kwestia pod poważna dyskusję ;)

Z WŁASNYCH ZBIORÓW

MNIEJ WIĘCEJ TAK:)





joasia się
RELAXuje






WSCHÓD SŁOŃCA O 6TEJ NA EMBUDU-nasza wyspa


RAJSKA SIEDEMNASTKA ;P




BABY SHARK


FOOOOOOOOD




MALE



brum brum to nawet na Malediwach chcą robić chłopcy :)



najstarszy meczet z koralowca na świecie:)


w tle nowoczesny meczet


być prezydentem Malediwów... jak będzie, to wybiorę sie na casting na taką posadę ;p jakieś 60% Male to jego kolorowe posiadłości - od rozrywki, prywatna, służbowa etc.



rybny market i tuńczyki... :)




ISLANDOOOOO




SPECIAL




MAMA, to był enjoy!!

13 comments:

Unknown said...

przeczytane i zrozumiane

Maciek Sz. said...

no ja również. Joanno gratuluje zdjęć. Michale, co się dzieje na Kabatach?

Unknown said...

no robierane zdjęcia rządzą. na kabatach nie dzieje się nic, możesz wpaść :)

Joasia Cz. said...

co najmniej pisze sie osobno :) czyli "dwie rzeczy co najmniej łączą jap i mal"

"przeczytane i zrozumiane" hmmm....ale to nie twoja praca domowa, naprawde...!

ty chyba zdjec rozbieranych nie widziales;p

w tokio sie dzieje za to...:)

Maciek Sz. said...

HALO TOKYO, HALO WARSZAWA, HALO JERUSALEM!

byłem na kabatach, w sumie to rzeczywiście nic.... A co sie dzieje u skośnookich Joasiu?

Joasia Cz. said...

wczoraj w centrum tokio wybuchl budynek i dwie osoby zginely, jest cieplo jak w tropikach, sporo brazylisjkich moich 'przyjaciol' na uchodzctwie wyjezdza jutro do korei, szykuje sie fajny weekend i lubie tokio:)

Maciek Sz. said...

brzmi kusząco................

Unknown said...

jak bedziesz w china to odwiedz http://www.zumarestaurant.com/

Unknown said...

a ten budynke to własnie bylo SPA ;p dlatego sie pytalem

Maciek Sz. said...
This comment has been removed by the author.
Maciek Sz. said...

EXPLOSION

Jerzy said...

Aloha! Pozdrawiam (zgodnie z obietnicą) szybko! Zaraz wypływam w rejs, odezwę się dłużej, jak tylko wrócę. Ahoj!

Joasia Cz. said...

jutro po strzelanku napisze notatke i bedzie duzo zdjec znowu! bylam na górze fuji dzis:)